Na koniec stycznia bieżącego roku udział kredytów ze stwierdzoną utratą wartości w portfelu brutto wynosił 6,8 proc. wobec 7,7 proc. rok temu, do czego przyczynił się nie tylko szybki wzrost portfela ogółem, ale i spadek wartości zagrożonych kredytów. Koszty ryzyka, mierzone jako stosunek odpisów do średniej wartości portfela kredytowego netto, w całym 2018 r. wyniosły 86 pkt baz., najmniej od co najmniej dekady.
Poprawie spłacalności kredytów sprzyjała sytuacja makroekonomiczna: 5-proc. wzrost PKB, historycznie niskie stopy procentowe i bezrobocie, rosnące wynagrodzenia i dochody rozporządzalne, choć dla niektórych firm wyzwaniem była rentowność będąca pod presją szybko rosnących wynagrodzeń oraz wzrostu cen surowców i materiałów.
Pojawiały się jednak opinie, że w tym roku trend się odwróci i koszty ryzyka zaczną rosnąć. Głównie z powodu oczekiwanego zmniejszenia tempa wzrostu gospodarczego do 3,5–4 proc. Teraz okazuje się, że boom wcale nie musi wygasać, kilka dni temu ekonomiści mBanku podwyższyli swoją prognozę wzrostu PKB w tym roku z 4 do 4,5–4,7 proc.
– Zakładam, że koszty ryzyka w sektorze bankowym powinny w tym roku być podobne jak w ubiegłym. Sporo jednak zależy od portfela kredytów korporacyjnych, a w tym zakresie w poprzednim roku było kilka spektakularnych problemów mimo bardzo dobrej koniunktury gospodarczej, więc to jest pewna niewiadoma. W części detalicznej jakość portfela powinna być nadal na bardzo dobrym poziomie, tym bardziej że już w tym roku klienci mogą odczuć pozytywny wpływ kolejnych obietnic wyborczych – mówi Michał Konarski, analityk DM mBanku.
Jego zdaniem spowolnienie tempa wzrostu polskiego PKB prawdopodobnie w tym roku nie będzie tak duże, jak się wcześniej obawiano, więc jest potencjał, aby koszty ryzyka w tym roku nawet jeszcze nieco spadły. – Może się tak stać, bo w nowym standardzie rachunkowości IFRS 9 banki muszą uwzględniać perspektywy gospodarcze i być może zakładały niższy wzrost PKB i inne parametry gospodarcze. Ich poprawa mogłaby skutkować niższymi odpisami – uważa. Dla banków, których saldo odpisów kredytowych obciąża wyniki kwotą rzędu 8–9 mld zł, byłaby to dobra wiadomość. Przełożyłoby się to wprost na poprawę zyskowności. Nieco mniej optymistyczny jest Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.